Dawno, dawno temu… Kiedy logorytmika nie była jeszcze mi znana za dobrze…

Cześć! Nazywam się Piotr Tolsdorf i chciałbym Ci opowiedzieć, dlaczego jednak nie zostałem policjantem – mimo że jako 9-latek byłem przekonany, że to właśnie idealna praca dla mnie.

Logorytmika? Też coś! Będę łapał złodziei. W wieku nastoletnim narracja się nico zmieniła – będę muzykiem, będę komponował, będę koncertował, będę tworzył!

A co! Taki właśnie miałem pomysł na siebie po ukończeniu liceum. I to nie byle jakiego liceum, tylko technicznego o profilu transportowym! Tak, wiem, trudno w to uwierzyć. Droga to logorytmiki miała być długa i kręta…

Nie planowałem oczywiście kariery logopedy pracującego z dziećmi. Ale z planami tak to już bywa, że mogą zostać pokrzyżowane przez mnóstwo czynników. W moim przypadku jednak takich czynników nie było – zostałem muzykiem!

Ukończyłem studia muzyczne na Uniwersytecie Śląskim i (oprócz samego muzykowania) zacząłem szukać stałej pracy… I znalazłem. Była potrzebna osoba grająca na pianinie. Zgłosiłem się.

Okazało się, że miałbym prowadzić zajęcia z rytmiki dla dzieci w przedszkolach. Szczytem marzeń to nie było, ale na początek czemu nie? Zgodziłem się, w końcu teoretycznie byłem do tego przygotowany. No właśnie… teoretycznie.

Zgotowałem dzieciom niemałą męczarnię, a po pół roku pracy, pani dyrektor dała mi do zrozumienia, że moje zajęcia są nudne, mało atrakcyjne, że nie tak to wszystko powinno wyglądać. Miałem dwa tygodnie na przemyślenia, akurat rozpoczynały się ferie zimowe.

Dwie możliwości: uwolnię dzieci od wątpliwej przyjemności uczestniczenia w moich zajęciach z rytmiki albo zmienię sposób myślenia. Jak się okazało, reprymenda pani dyrektor była mi potrzebna. Nowa formuła zajęć rytmicznych była strzałem w dziesiątkę.

Nowa formuła zajęć rytmicznych była strzałem w dziesiątkę! To był początek prawdziwej logorytmiki!

Zacząłem nagrywać własne piosenki i tworzyć nowe zabawy. Zacząłem pracować również w innych placówkach. Doszło do tego, że tygodniowo prowadziłem blisko 50 zajęć z rytmiki w pięciu przedszkolach.

Później pojawiły się studia z logopedii, które otworzyły mi oczy na wiele powiązań muzyki z mową. Nadal prowadziłem zajęcia z rytmiki, ale od tego momentu nabrałem większej świadomości na temat tego, jakie zabawy chcę organizować z dziećmi, aby maksymalnie wspierać ich rozwój mowy i nie tylko. Logopedia z logorytmiką pochłonęły mnie całkowicie. Można powiedzieć, że przygotowywanie zajęć z logorytmiki (a także z logopedii) to jak układanie wieży z klocków. Moim zadaniem jest stworzenie takiej wieży, aby dziecko chciało się przy niej bawić.

Okazało się, że temat logorytmiki wzbudza duże zainteresowanie wśród nauczycieli przedszkoli i szkół podstawowych. Zostałem poproszony o przeprowadzenie warsztatów z logorytmiki w jednym z przedszkoli, gdzie wcześniej pracowałem – i od tego zaczęła się przygoda z warsztatami, którą kontynuuję do dziś. Oprócz tego dzielę się swoją wiedzą i doświadczeniem z przyszłymi logopedami na studiach podyplomowych z logopedii, gdzie w programie jest logorytmika. Dodatkowo prowadzę gabinet logopedyczny, w którym z powodzeniem wykorzystuję elementy logorytmiki podczas indywidualnej terapii.

Podsumowując: zerknij proszę raz jeszcze na pierwsze zdanie w pierwszym akapicie. Spełniło się! Jestem muzykiem, komponuję, koncertuję, tworzę i do tego jestem logopedą. Moimi odbiorcami są najmłodsi, którzy bez skrępowania potrafią mi powiedzieć: „NUDA!” Nie może być nudy, więc czas wziąć się za układanie kolejnej wieży z klocków. Będzie jeszcze lepsza od poprzedniej!

Scroll to Top
Verified by MonsterInsights